16
lut
Dziwnie tak kolejny raz pisać, ze długo mnie tu nie było i że teraz będę starać się wpadać tu częściej. Bardzo bym chciała, ale nie wiem jak to będzie. Coraz mniej czasu spędzam przy komputerze, a jak już przy nim jestem to robię milion bzdur i nie mam ochoty na nic konstruktywnego.
Ostatnio coraz mniej zależy mi na tym co się dzieje wokół mnie. Jestem jakby obok tego wszystkiego. Obok fotografii. Aparat w zasadzie leży nieużywany i wcale mnie do niego nie ciągnie. Jedynie zdarzy mi się zrobić kilka zdjęć na jakichś rodzinnych imprezach, świętach.
Dużo myślałam dlaczego tak się dzieje. Dlaczego nie mam ochoty zorganizować czegoś, spotkać się z jakimiś osobami w nowym projekcie, zrobić coś. Zupełna stagnacja. Myślę, ze może to mieć związek z moją wrodzoną nieśmiałością lub też jesienno-zimową aurą albo obowiązkami w szkole (sesja, praca licencjacka). Nie wiem nawet czemu ma służyć to usprawiedliwianie się, ale wiem, że chcę zrobić jakiś rachunek sumienia przed sobą. Wiele refleksji nasunęło mi się przy tym, również jeśli chodzi o moje dotychczasowe życie i moje wybory. Ciężko decydować o sobie i swoim przyszłym życiu w wieku 13, czy 16 lat (wybór gimnazjum, liceum). Ciężko decydować o swoich dalszych losach również w wieku 19 lat, kiedy wybiera się szkołę wyższą, która już w pierwszej linii o dalszym, dorosłym życiu. Zazdroszczę wszystkim tym zdecydowanym osobom, które czasem już w gimnazjum wiedzą, co chcą robić w życiu i konsekwentnie do tego dążą. Ja nie wiedziałam. Mam 22 lata, niedługo skończę szkolę i dalej nie wiem. Wiem jedynie, że moje wybory były pochopne. Wiem, że już nie mam szans, by zmienić studia, bo najzwyczajniej w świecie nie będzie mnie na to stać. Nawet gdybym wygrała w totka- to i tak nie wiedziałabym jak ulokować te pieniądze, bo nie wiem co chcę robić w życiu. I zrozum tu kobietę! Chce, ale jeszcze nie wie co.
Z mojej niewiedzy wynikły dwa kroki- poszłam na pedagogikę, a moje hobby pokierowało mnie w stronę zdobycia tytułu fototechnika. Pedagogika? Zupełnie nie wiem dlaczego wybrałam taki kierunek, a w szczególności ze specjalnością edukacja elementarna (dla większości znana jako edukacja przedszkolna i wczesnoszkolna). Nigdy nie myślałam o tym, żeby zostać nauczycielką, ale życie ode mnie wymusiło dokonanie wyborów. Przecież coś trzeba robić. Wybrałam uczelnię raczej z dolnej półki, niecieszącą się dobrą opinią. Po części było to pokierowane brakiem funduszy i możliwości zamieszkania w jakimś mieście akademickim, a po części- straceniem wiary w siebie. Prawdę mówiąc, zastanawiałam się również nad edukacją artystyczną (specjalność: obraz cyfrowy i fotograficzny) w tej samej szkole, jednak spanikowałam przed egzaminami wstępnymi (malarstwo). Po jakimś czasie jednak wpadł mi do głowy pomysł, iż może warto byłoby zacząć jakąś inną szkołę, związaną z czymś, co mnie interesuje. Do podjęcia decyzji o zapisie do policealnej szkole dla dorosłych skłoniły mnie, muszę przyznać, decyzje koleżanek, które podejmowały drugie kierunki. W ten sposób i ja pomyślałam: A dlaczego ja miałabym nie spróbować? Długo nie myśląc, zapisałam się do kolejnej szkoły z dość niepochlebną opinią. Na refleksje o tym, czy był to dobry krok, myślę że jeszcze przyjdzie pora. Na razie nie czas na to.
Wszystkie kroki, wszystkie podjęte decyzje powodują, że nie czuję się zbyt pewnie. Boję się o swoją przyszłość. Jestem słaba. Po praktykach stwierdzam, że nie radzę sobie z zawodem nauczyciela. Choć może bardziej przejawia się to w moim poczuciu, że nie spełniałabym się w takiej roli, pomimo tego, iż praca z dziećmi była świetna. Szkoda, że prawdziwe praktyki w tym zawodzie odbywają się dopiero na trzecim roku studiów- to o wiele za późno. Dopiero po trzech latach nauki zorientowałam się, że był to czas zmarnowany. Przykre, ale jakoś muszę wziąć to na klatę. Czuję się z tym źle i tym bardziej sprawia to, iż jestem słaba. Wszystkie to powoduje, że czuję się również niepewna jeśli chodzi o związanie przyszłości z fotografią. Przyznaję, że przyszło mi również i to do głowy (stworzyłam nawet jakiś zarys biznesplanu). To trudny rynek, ciężko się w nim przebić. W dzisiejszych czasach fotografem może być każdy- przecież teraz lustrzanki są na wyciągnięcie ręki, zdjęcia może robić każdy i nie jest to takie trudne, jak kiedyś, w czasach fotografii analogowej. W tym biznesie przetrwają tylko najsilniejsi, charakterystyczni, potrafiący się przebić. A ja przecież taka nie jestem. Myślę, że to mnie przekreśla. Nie miałabym szans na utrzymanie się z własną, kolejną firmą jednoosobową, oferującą usługi fotografa mobilnego (zakładu foto w ogóle nie rozważam, bo jest to przedsięwzięcie nierentowne)
Związana z kierunkiem fototechnik i ogarnięta miłością do fotografii nie mogę jej tak łatwo porzucić. Na szkołę wydałam już sporo pieniędzy, niedługo czeka mnie egzamin na technika. Choć kocham wynalazek aparatu, magię związaną z zatrzymywaniem chwili, kreowaniem obrazów i magię z tym związaną, to czasem ciężko robić mi zdjęcia. Dlaczego tak jest? Od zawsze byłam osobą nieśmiałą, krępującą się obecnością innych osób. Dlatego też zaczynałam foto od natury, makro, pomijając jednak zdjęcia z ludźmi. Postanowiłam z tym walczyć i z czasem zaczęłam fotografować również ludzi. Oczywiście na początku były to moje koleżanki, znajome. Od czegoś trzeba było zacząć. Myślę, że była to dobra terapia z walczenie z moją największą wadą. W wakacje 2012 spróbowałam nawet wynajdować i fotografować modelki zupełnie mi obce. To dopiero było przeżycie! Zaczęłam się przełamywać…
Niestety, stare nawyki zaczęły powracać. Już nie jestem tak odważna, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Nie wiem czym jest to spowodowane. Może to przez brak sukcesów, może przez natłok zajęć codziennych, może przez zbyt dużą ilość obowiązków. Może, może, może… Mogłabym tak zgadywać w nieskończoność. Wiem, że odpowiedź jest we mnie, ale jeszcze jej nie odnalazłam. Jednak istotniejszą sprawą jest chyba to, jak zamierzam sobie z tym poradzić. Na Facebooku, zupełnie przez przypadek, trafiłam na pewną grafikę na fanpage’u Beaty Pawlikowskiej:
To chyba nie przypadek. Może to właśnie los chciał bym znalazła tą grafikę? Odnalazła w ogromnych jak ocean zasobach Internetu. Polecam to jako mantrę dla każdego człowieka, z podobnymi rozterkami jak ja, słabego i zagubionego w codzienności.
Wpadł mi do głowy również pomysł przeprowadzenia zmian, nie tylko w życiu, ale również w swoim dotychczasowym sprzęcie. Myślę, że ta zmiana odciśnie największe piękno na moim foceniu. Przez ostatnie trzy i pół roku rdzeniem moich poczynań fotograficznych był Nikon D60. To tylko urządzenie, tylko sprzęt, ale kocham go miłością bezgraniczną. Jednak wydaje mi się, że czas na zmiany. Chyba potrzebuję lepszego sprzętu, a myśl, że sprawię sobie nowy aparat wywołuje we mnie wielki entuzjazm. Może to spowoduję, że przełamię moją obecną niechęć do fotografowania? Mimo to, będzie mi się bardzo trudno rozstać z dotychczasowym aparatem. Niestety, jeśli chcę myśleć o tym sprzęcie, to muszę sprzedać dotychczasowy aparat…
Obiecuję, że następny wpis będzie ze zdjęciami, sesją i będzie bardziej napawał optymizmem. Jednak od jakiegoś czasu chciałam to napisać. Dziękuję każdemu, kto przeczytał ten wpis do końca.
To jak najprędzej trzeba kupić nową gitarę!
:*
You must be logged in to post a comment.
Ja mam tak z gitarą, sama myśl o kupnie nowej nakręca do grania Trzymam kciuki