17
lut
Sesja praktycznie jeszcze świeża, środowa, a dziś właśnie skończyłam ją obrabiać. Chciałam wrzucić ją tutaj już w środę, ale niestety zaraz po sesji dopadła mnie jakaś grypa żołądkowa. Dziś na szczęście czuję się już nieco lepiej.
Środowa sesja była chyba najbardziej hardcorową sesją jaką wykonałam, gdyż zdjęcia robiłyśmy podczas śnieżycy. Wychodząc z domu lekko prószył śnieg i nawet świeciło słońce. Nie miałyśmy z modelką uzgodnionego miejsca, w którym mogłybyśmy robić zdjęcia, ponieważ stwierdziłyśmy, że spontaniczność też jest dobra. Szłyśmy przed siebie, kiedy nagle zaczęło bardzo mocno wiać, a śnieg padał nam prosto w twarz. Tak więc głównym kryterium wyboru miejsca stało się „byle mocno nie wiało”.
Na sesji modelowała mi Julita, którą możecie kojarzyć z poprzednich sesji, jeśli śledzicie mojego bloga. Stylizacja jest efektem wspólnych sił, choć jakieś większe zmienianie ubrań nie wchodziło w grę, patrząc na warunki pogodowe. Jednak Julita jak zwykle- stanęła na wysokości zadania i wytrzymała w tym skąpym stroju, a nawet sama chciała położyć się na śniegu. Nic tylko podziwiać! Jednak do pełni szczęścia brakowało nam jakichś owczarków niemieckich albo husky.
Podczas sesji trochę się obawiałam o mój sprzęt, tj aparat. Śnieg sypał bardzo mocno, jednak szybko się rozpuszczał i obawiałam się, że wilgoć dostanie się do body, które nie zostało jakoś specjalnie uszczelnione. Na szczęście Nikonowi nic się nie stało. Aby ułatwić sobie nieco pracę, wymyśliłam nowe zastosowanie blendy- posłużyła mi jako ochrona przed wiatrem i śniegiem. Jednak zbyt długo nie chciała się trzymać na głowie, hehe.
Niestety, nie wszystko jednak przebiegło idealnie, gdyż podczas sesji zgubiłam swoją osłonę na obiektyw. Nie mam zupełnie pojęcia kiedy się to stało, gdyż w pewnym momencie spojrzałam na aparat i już jej nie było. Szukanie jej nie wchodziło w rachubę, bo zdjęcia chciałyśmy skończyć jak najszybciej i wrócić do domu.
następnym razem będzie lepiej!
Kojarzę Julitę, kojarzę ) A nie rozchorowała się po sesji?
właśnie ona nie. tylko ja.
przyszłam do domu i po kilku godzinach rozłożyła mnie grypa żołądkowa. ale to raczej nie było spowodowane sesją…
Łał. To ma niezłą odporność dziewczyna
No grypa żołądkowa to raczej na pewno związku z sesją nie miała Tak mi się przynajmniej wydaje…
[...] one śnieg. Może będzie to dla mnie jakaś inspiracja na sesję i powstanie coś na miarę ‘Syberii‘? Choć mam nadzieję, że tym razem nie dopadnie mnie [...]
You must be logged in to post a comment.
pozy na niekorzyść modelki, usta też.